RoadTrip Olimp: Dzień 1 (Budapeszt)

W końcu! Nastał dzień, na który każdy z nas długo czekał. Wczesna pobudka, śniadanie i dalsze pakowanie rzeczy do busa, podczas którego dołączyli do nas Michał z Gosią, a następnie Ola. Udało się nam pomieścić ze wszystkimi bagażami, chociaż odnieśliśmy wrażenie, że jesteśmy trochę upchani. Pierwsze pakowanie jest zawsze najtrudniejsze, później, kiedy wiadomo już gdzie co włożyć jest dużo łatwiej.

pakowanie

Około godziny 9:45 pożegnaliśmy się z rodzicami Wojtka oraz Oli i wyruszyliśmy przeżyć kolejną przygodę. Podekscytowani, ale również z pewnymi obawami, które towarzyszą chyba każdemu wyjazdowi. Czy uda nam się zrealizować cel? Czy po drodze nie będziemy mieć problemów? Czy cała ekipa wzajemnie się polubi? To tylko niektóre z nich.

Zachęcamy też do zapoznania się z relacją z przygotowań, czyli dnia 0 osobom, które tamtą relację przeoczyły. Relacja z dnia 0 dostępna jest tutaj.

Polska i Słowacja

Pierwsze godziny jazdy w Polsce upłynęły nam na wypisywaniu pocztówek. Całą pierwszą turę udało się wysłać jeszcze z Polski, kolejne będziemy wysyłać z Grecji lub innego kraju bardziej na południe. Droga mijała dość szybko i początkowo bardzo ładna pogoda zamieniła się w deszcz, który co jakiś czas towarzyszył nam od wjazdu na Słowację, aż po Węgry. Po przekroczeniu granicy czas spędzaliśmy na różnego rodzaju grach, szybko we znaki dało się jednak zmęczenie i większość ekipy posnęła wygodnie w swoich fotelach.

Asia, Ola, Klaudia i Michał podczas w jednej z gier w DiXit.

Gra w StoryCubes, które dostaliśmy od Fabryki Frajdy.

Ola z Klaudią nie walczyły długo ze snem.

Na Słowacji zatrzymywaliśmy się dwukrotnie, kupując winietę (jeśli wybieracie się autem na Słowację koniecznie zajrzyjcie do naszego poradnika Samochodem na Słowację). Z naszej trasy przez ten kraj na największą uwagę zasługuje chyba przemysłowy krajobraz Koszyc, który mijaliśmy zbliżając się do granicy z Węgrami.

Węgry

Tuż po przekroczeniu granicy z Węgrami zrobiliśmy wymianę kierowców i kupiliśmy winietę, bez której przejazd przez Węgry jest niemal niemożliwy (więcej: Samochodem na Węgry). Wojtka zastąpiła Kasia, dla której było to pierwsze prowadzenie busa podczas dużej wyprawy. Podczas wyjazdu na Koło Podbiegunowe prowadził tylko Wojtek, ponieważ skrzynia biegów przed jej remontem niemalże nie pozwalała na jazdę samochodem komuś innemu.

Taki widok zobaczyliśmy na Węgrzech. Nie wiemy niestety co mogło się palić (płomień wydobywał się z komina). Podejrzewamy, że mógł to być gaz, ale nie jesteśmy pewni. Jeśli ktoś z Was ma pomysł to proszę napiszcie w komentarzu.

W planie początkowo było przejechanie na Węgrzech około 150 kilometrów i dotarcie do jeziora, które wcześniej znaleźliśmy na mapach Google. Niestety po dotarciu do jeziora zastaliśmy dużo zakazów wjazdu oraz rozpętała się ulewa. Zdecydowaliśmy więc, że pojedziemy szukać noclegu trochę dalej.

Do Budapesztu mieliśmy jeszcze około 90 kilometrów. Planowaliśmy następnego dnia wyruszyć rano do miasta, tak aby mieć dużo czasu na jego zwiedzanie. Ostatecznie po kontakcie telefonicznym ze Zbigniewem, znajomym Kasi i Wojtka, który miał nas przenocować następnego dnia zdecydowaliśmy się pojechać do Budapesztu.

Budapeszt (Węgry)

Około godziny 19:30 dotarliśmy na miejsce. Zbigniew już na nas czekał, ze względu na weekend mogliśmy zaparkować prawie pod jego mieszkaniem, ponieważ w soboty, niedziele i święta parkowanie w stolicy Węgier jest bezpłatne i nie ma ograniczenia czasowego (w centrum w większości przypadków parkowanie ograniczone jest do maksymalnie 2 lub 3 godzin).

Po zostawieniu rzeczy udaliśmy się pieszo w kierunku Dunaju z zamiarem odwiedzenia pozycji z listy 10 miejsc, które warto odwiedzić w Budapeszcie. Po kilkunastu minutach dotarliśmy w okolice Mostu Łańcuchowego po drodze mijając Katedrę Świętego Stefana, która jest najważniejszą świątynią Budapesztu. Zrobiliśmy sobie też grupowe zdjęcie z figurą policjanta stojącą na skrzyżowaniu ulic Zrinyi i Október. Niestety z busa zabraliśmy ze sobą aparat, który nie miał złączki do statywu i wszystkie zdjęcia były robione „z ręki”, stąd ich nienajlepsza jakość.

Katedra Świętego Stefana w Budapeszcie.

gruby policjant budapeszt

Kasia, Klaudia, Gosia, Zbigniew, Michał, Ola i Klaudia z figurą grubego policjanta. Wojtek robi zdjęcie.

Po dotarciu do Dunaju naszym oczom ukazał się dość niecodzienny widok, zarówno sam most jak i widniejący w oddali Zamek Królewski podświetlone były na niebiesko. Było to spowodowane prawdopodobnie przygotowaniami do ceremonii otwarcia 17-tych Mistrzostw Świata w Sportach Wodnych FINA, które odbędą się w Budapeszcie od 14 do 30 lipca.

Zamek Królewski w Budapeszcie.

Oprócz znanych miejsc podświetlonych w nietypowy sposób, mieliśmy okazję podziwiać też widowiskowe fontanny i pokazy ognia nad Dunajem. Ciekawostką jest, że piłka wodna, która rozgrywana jest na mistrzostwach świata FINA to jeden ze sportów narodowych Węgrów. Popularna jest zresztą również w kilku innych bałkańskich krajach, które zamierzamy odwiedzić.

Około godziny 22 nieco zmęczeni udaliśmy się w kierunku Parlamentu. Po drodze, idąc promenadą Dunaju zobaczyliśmy jeszcze Buty nad brzegiem Dunaju (Cipők a Duna-parton) będące jednym z najbardziej wyrazistych pomników holocaustu na Węgrzech. Podczas II Wojny Światowej węgierscy naziści (strzałokrzyżowcy) dokonywali rozstrzeliwań Żydów nad brzegiem rzeki, tak aby ich ciała do niej wpadły. Po rozstrzelanych nad brzegiem zostawały jedynie buty.

Parlament Budapeszt

Widok z Dunaju na Parlament Węgierski w Budapeszcie (zdjęcie podchodzi z jednej z poprzednich wizyty Kasi i Wojtka w Budapeszcie).

Następnie bardzo zmęczeni udaliśmy się do mieszkania Zbigniewa. Po drodze mijając jeszcze kilka ciekawych punktów. Między innymi statuę Ronalda Reagana, jednego z polityków, który przyczynił się do upadku komunizmu. Statua ta ustawiona jest na placu upamiętniającym Armię Czerwoną. Symbolika tego obiektu jest dość wymowna.

Klaudia, Ronald Reagan oraz Asia.

Po drodze zahaczyliśmy jeszcze sklep całodobowy, gdzie zakupiliśmy batoniki twarogowe TuroRudi, które są jednym z produktów, które warto kupić na Węgrzech. Batoniki zjedliśmy w mieszkaniu Zbigniewa, gdzie następnie wzięliśmy prysznic i około 24 położyliśmy się spać. U Zbigniewa nocowali Gosia, Michał, Klaudia, Ola i Asia. Wojtek z Kasią spali w busie zaparkowanym na ulicy tuż obok.

TuroRudi, jeden z Węgierskich przysmaków.

Michał, Gosia, Klaudia i Ola w pokoju u Zbigniewa zajadają się węgierskimi batonikami.

Podsumowanie

Pierwszego dnia przejechaliśmy 581 km. Plan na jutro to dalsze zwiedzanie Budapesztu. Mamy zamiar udać się między innymi na Plac Bohaterów oraz do Parku Miejskiego, w którym znajduje się zamek Vajdahunyad. Następnie chcemy przejechać około 100-150 kilometrów w kierunku Sarajewa i znaleźć nocleg jeszcze gdzieś na Węgrzech.

Przypominamy, że naszą aktualną pozycję możecie sprawdzać też na stronie, w zakładce GPS.

<<< Relacja z poprzedniego dnia

Relacja z kolejnego dnia >>>

Komentarze

Komentarzy