Dziś wstaliśmy nieco później, niż wczoraj – około godziny 7. Z plaży wyruszyliśmy około godzinę później, niestety po przejechaniu kilku metrów usłyszeliśmy dość głośne skrzypienie w okolicach przednich kół. Zatrzymaliśmy się, cofnęliśmy i skrzypienie ustało. Podejrzewaliśmy, że może gdzieś dostał się piasek podczas naszego wczorajszego zakopania się.
Problemy techniczne?
Po przejechaniu kilkunastu kilometrów uznałem, że sprawdzimy jak wyglądają tarcze hamulcowe i czy nie są gorące. Niestety były bardzo gorące. Z Michałem odkręciliśmy koło, dziewczyny w tym czasie zrobiły małe pranie na pobliskiej stacji.
Po odkręceniu koła wizualnie wszystko wyglądało dobrze, tarcza była jednak bardzo gorąca. Zdecydowaliśmy się, że nie będziemy odkręcać klocków i poszukamy w pobliskiej Kalamacie mechanika, który będzie może wiedział więcej od nas.
Po przejechaniu kilkunastu kilometrów dotarliśmy do miasta, gdzie szybko udało nam się zlokalizować zakład mechaniczny. Mechanik dobrze mówił po angielsku i wydawał się bardzo miły. Powiedzieliśmy mu o naszym problemie, zaznaczyliśmy też, że nasz budżet jest dość skromny i jeśli mielibyśmy płacić za odkręcanie kół, itp. to możemy to zrobić sami. Mówił, żeby na razie niczym się nie martwić i sprawdzimy co jest nie tak. Po odkręceniu koła, podobnie jak my obejrzał tarcze i stwierdził, że wszystko z nimi okej. Gorące tarcze według niego były spowodowane drogą. Uznając, że zna się na rzeczy lepiej niż my, zdecydowaliśmy się jechać dalej.
Mechanik nie pobrał od nas żadnej opłaty, kiedy zobaczył naszą rejestrację powiedział, że ma dwóch przyjaciół mieszkających w Kalamacie, którzy są Polakami. Wspominał też Igrzyska Olimpijskie w Montrealu w 1976 roku, w których uczestniczył jako widz. Dokładnie pamięta polskich zawodników – Jana Tomaszewskiego i Grzegorza Lato, którzy wiedli prym podczas niezwykle udanych dla nas Igrzysk (reprezentacja Polski zajęła drugie miejsce w półfinale pokonując Brazylię, a w finale ulegając NRD 1-3.
Sparta i Mistra
Następnie ruszyliśmy w kierunku Sparty i stanowiska archeologicznego w oddalonej o kilka kilometrów Mistrze wpisanej na listę światowego dziedzictwa UNESCO. Mistra to miasto bizantyjskie, dużo młodsze od odwiedzonej przez nas wczoraj Olimpii. Większa ilość pozostałości po średniowiecznym mieście bardziej uruchamiała wyobraźnię i wszyscy zgodnie uznali, że Mistra była fajniejsza od Olimpii. Niestety na miejsce dotarliśmy około godziny 13, czyli w momencie, kiedy było największe słońce. Asia z Olą klasycznie zdecydowały się na wejście na położoną u góry twierdzę. Ja z resztą ekipy postanowiliśmy przejść się po środkowym mieście.
Mistra to historyczna siedziby gminy Sparta, założona przez Normanów w XII wieku niedaleko starożytnej Sparty. Istniejąca dziś kilka kilometrów dalej Sparta to miasto nowożytne założone w 1834 roku.
Bizantyjskie świątynie wywarły na nas ogromne wrażenie. Odwiedziliśmy też niewielkie muzeum z ciekawymi eksponatami.
Umówiliśmy się, że spotkamy się o 15:30 przy busie. Wspólnie z Kasią, Klaudią, Gosią i Michałem typowaliśmy, o ile spóźnią się Ola z Asią. Ja typowałem, że przyjdą 30 minut po czasie, najbliżej była Kasia z Gosią, które obstawiały spóźnienie się dziewczyn o 10 minut. Jakie było nasze zdziwienie, kiedy zobaczyliśmy schodzące dziewczyny 20 minut przed czasem. Na poszukiwanie noclegu wyruszyliśmy więc wcześniej niż myśleliśmy.
Do pokonania mieliśmy ponad 100 kilometrów przez dość duże góry. Samochód trochę się grzał, ale daliśmy radę bez postojów. Na niewielką plażę, na którą prowadził stromy zjazd dojechaliśmy około godziny 17.
Wspólnie z Michałem i Asią szybko ruszyliśmy do wody, gdzie bawiliśmy się trochę piłką. Klaudia z Olą w tym czasie przygotowały spaghetti napoli (bez mięsa). Było to chyba najlepsze danie, jakie dotychczas jedliśmy podczas wyprawy.
Tego dnia przejechaliśmy 306 kilometrów. Dzień był dość męczący, ale przez to, że dojechaliśmy dość wcześnie będziemy wyjątkowo mogli położyć się wcześnie spać. Reszta ekipy z powodu dobrej pogody postanowiła nie rozkładać namiotów.