Trzynasty dzień rozpoczęliśmy wyjątkowo wcześnie. Obudziliśmy się wszyscy o godzinie 6 i próbowaliśmy się szybko zebrać. Tuż po 7 ruszyliśmy w kierunku Grecji, ponieważ mieliśmy do przejechania spory dystans. Po stronie albańskiej czekała nas jeszcze przeprawa promowa. Asia nie wiedząc, jakim będziemy płynąć promem zaproponowała, że możemy gotować płynąc, niczym podczas wyjazdu na Koło Podbiegunowe. Jakie musiało być jej zdziwienie, kiedy zobaczyła, czym będziemy przedostawać się na drugi brzeg. Kontrola graniczna na przejściu albańsko-greckim poszła nam bardzo szybko. Grecki celnik zajęty jedzeniem jabłka, nawet nie spytał co mamy w czarnych workach na dachu i tylko machnął ręką abyśmy jechali dalej po tym jak przeszliśmy kontrolę paszportową.
Po wjeździe do Grecji odczuliśmy lepsze drogi, kilometry mimo gór pokonywaliśmy dość szybko, dwukrotnie przejeżdżając płatne odcinki (3 euro i 3,5 euro) oraz liczący 2883 metrów most Most Rio-Andirio im. Charilaosa Trikupisa. Przejazd mostem kosztował 13,5 euro, ale nie sposób się dziwić, bo koszt jego budowy wyniósł 630 milionów euro. Do naszego celu, Olimpii dojechaliśmy dość wcześnie, bo około godziny 17:30 czasu miejscowego (zegarki przestawialiśmy o godzinę do przodu, więc była to 16:30 według strefy czasowej, w której leżą wcześniej odwiedzane przez nas kraje).Olimpia w przeszłości nie była zamieszkana, pełniła rolę sanktuarium i miejsca rozgrywania starożytnych igrzysk olimpijskich. Igrzyska rozgrywane były tu co cztery lata od 776 roku przed naszą erą do 393 roku naszej ery, kiedy zostały zakazane ze względu na pogański charakter. Starożytne Igrzyska były rozgrywane prawie 300 razy, te nowożytne dopiero kilkadziesiąt i to jeśli weźmiemy pod uwagę zarówno letnie jak i zimowe. Bilet wstępu do rozległego stanowiska archeologicznego oraz znajdującego się obok muzeum kosztował 12 euro. My, jako studenci kraju będącego członkiem Unii Europejskiej byliśmy jednak zwolnieni z opłaty. Większość greckich zabytków czy stanowisk archeologicznych jest bezpłatna dla studentów.Miejsce to, mimo iż pozostało po nim niezbyt wiele, wywarło na wszystkich duże wrażenie. Mi najbardziej podobał się moment, kiedy wychodziliśmy tunelem, którym wychodzili zawodnicy na pozostałości po stadionie, gdzie rozgrywano sportowe konkurencje. Około godziny 19 wyruszyliśmy na poszukiwanie noclegu. Postanowiliśmy pojechać w kierunku morza i poszukać miejsca na jednej z plaż. Szybko udało znaleźć się rozległą plażę, na której było tylko kilkanaście osób.
Próbując na nią wjechać niestety zakopaliśmy się w piasku. Próbowaliśmy podkładać pod koła kamyki i odkopywaliśmy busa przy użyciu menażek, jednak niezbyt wiele to dawało. Wśród dwóch stojących przy plaży samochodów jednym była terenowa Toyota Hilux. Postanowiłem pójść do dwóch grup ludzi, którzy znajdowali się na plaży i zapytać, kto jest właścicielem.
Jak się okazało samochód był własnością rodziny, która przyjechała na plażę. Zgodzili się nam pomóc. Niestety próba wyciągnięcia samochodu do tyłu (drogą, którą wjechaliśmy) nie powiodła się. Na migi ustaliliśmy z greckim kierowcą, że spróbujemy do przodu. Chwilę później pojawiła się jego żona, która mówiła po grecku. Dla ułatwienia komunikacji, Grek zaproponował, że on siądzie za kierownicą busa, a jego żona poprowadzi Hiluxa. My mieliśmy pchać busa. Na plaży pojawił się jeszcze jeden samochód, w którym było kilku Greków, którzy pomogli nam pchać. Niestety linka holownicza pękła, jak się okazało siedzący za kierownicą naszego busa Grek nie zwolnił hamulca ręcznego, który odruchowo zaciągnąłem wychodząc z samochodu.Po zdjęciu hamulca i po pchaniu busa, do którego dołączyli się też młodzi Grecy, udało się nas wyciągnąć i stanęliśmy na bardziej ubitym piasku. Szczęśliwi, zaczęliśmy bić brawo i podarowaliśmy kierowcy wódkę i naszą smycz. Smyczami obdarowaliśmy także chłopaków, którzy pomagali nam pchać. Wszyscy byliśmy dość brudni od odkopywania kół samochodu za pomocą menażek. Tym razem nikogo nie musiałem namawiać na kąpiel w morzu. Woda była czysta, słona i płytka (od brzegu do miejsca, gdzie było 1,5 metra głębokości było kilkadziesiąt metrów). Kąpiel przy zachodzącym pięknie słońcu i sporych falach każdemu sprawiła dużo radości po ciężkim dniu. Niestety nie uwieczniliśmy tej chwili na zdjęciu, ale musicie nam wybaczyć – w tamtym momencie myśleliśmy już tylko o tym, aby umyć się z piasku.
Na kolację Klaudia z Olą przygotowały owsiankę z sezamkami. Ja w tym czasie, wymęczony po 10 godzinach jazdy, wykopywaniu busa oraz pływaniu siedziałem na przednim fotelu i myślałem już tylko o tym, aby usnąć. Tego dnia przejechaliśmy 452 kilometry. Jutro zamierzamy udać się do Sparty.
Z chwilą wjechania na terytorium Grecji włączyliśmy również nasz lokalizator GPS. Jeśli więc jesteście ciekawi, gdzie jesteśmy możecie sprawdzić to w zakładce GPS.