Dziś wstałam trochę wcześniej niż zwykle, obudziły mnie promienie wschodzącego słońca. Uznałam, że trzeba zrobić mu zdjęcie. Gosia, Michał, Ola, Klaudia i Asia spali jeszcze w śpiworach na plaży. Wszyscy obudzili się około 7:00. Robiliśmy dochodzenie, bo, ku naszemu zdziwieniu jeden z baniaków z wodą, który wieczorem był prawie pełny rano był pusty. Zastanawialiśmy się czy może ktoś nie dokręcił korka lub ktoś z osób, które również spały na plaży okradł nas z wody. Jakkolwiek śmiesznie by to nie brzmiało. Nie doszliśmy do prawdy. Spakowaliśmy się i pojechaliśmy w kierunku Myken.
Po drodze zatrzymaliśmy się na małej stacji benzynowej, aby zapytać czy możemy uzupełnić wodę. Wojtek uciął sobie z zastanymi tam Grekami miłą pogawędkę i pozwolili nam nawet skorzystać z łazienki.
Dotarliśmy do Myken około godziny 9:00. Oczywiście, jako studenci z Unii Europejskiej mieliśmy bezpłatne bilety (normalnie kosztowały 12 euro). W Mykenach największe wrażenie zrobiły na nas trzy rzeczy: grób Agamemnona, Lwia Brama i mury cyklopie, stworzone, tak jak i Brama, z wielkich kamieni ukształtowanych w formę prostokąta i ułożonych bez użycia żadnego spoiwa. Bramę zbudowano w połowie XIII wieku przed naszą erą. Poza tym twierdza w Mykenach to głównie ruiny i potrzeba wiele wyobraźni, aby zwizualizować sobie jak wyglądały za czasów swojej świetności. Według mitologii greckiej założycielem Myken był Perseusz, syn Zeusa. Podobno król postanowił założyć miasto w miejscu, w którym upadła mu skuwka od pochwy miecza, co uznał za dobry znak. W ramach biletu był również wstęp do muzeum, w którym znajdowały się głównie gliniane wazy, monety i biżuteria, a także replika słynnej złotej maski (na początku błędnie uznanej za maskę Agamemnona).
Po zwiedzaniu Myken pojechaliśmy do Epidauros, zobaczyć doskonale zachowany teatr. Upał dość mocno nam doskwierał, wszyscy zasypiali w samochodzie (no, oprócz Wojtka). Ja miałam pilnować trasy, ale wysoka temperatura sprawiała, że było mi bardzo ciężko utrzymać przytomność umysłu. Byliśmy tak zmęczeni gorącem, że w zasadzie nie mieliśmy siły poświęcać zbyt wiele czasu na podziwianie teatru. Wstęp był bezpłatny dla studentów UE, tak jak w poprzednich przypadkach.
Po drodze zatrzymaliśmy się w Lidlu i kupiliśmy warzywa, chleb i mięso mielone. Pojawienie się na naszej trasie Lidli ułatwiło nam kwestię zakupów spożywczych, ponieważ w małych sklepach była niewielka różnorodność produktów i dość wysokie ceny.
Wróciliśmy do samochodu, by jechać w kierunku Aten. Naszym celem było znalezienie noclegu przy plaży, w miarę blisko stolicy, abyśmy mogli wyruszyć z samego rana na zwiedzanie. Skontaktował się z nami Rafaello, Polak mieszkający od 20 lat w Grecji. Polecił nam pewną plażę, jadąc w jej kierunku znaleźliśmy jednak inną bliżej Aten która nam odpowiadała.
Udało nam się znaleźć miejsce na parkingu przy plaży. Ludzi było sporo, ale nie tyle, co zwykle nad Bałtykiem. Popływaliśmy w krystalicznie czystej wodzie, aby się ochłodzić. Następnie Klaudia z Olą zaczęły przygotowywać jedzenie. Tym razem Ola dostała upoważnienie od Klaudii i mogła zostać szefem kuchni. Ugotowała spaghetti z mięsem mielonym, pomidorami, koncentratem i cebulą. Bardzo nam smakowało, no i zjedliśmy w końcu trochę mięsa.
Poczekamy jeszcze trochę, aż ludzie zaczną odjeżdżać z plaży i zajmiemy się przygotowywaniem noclegu. Przestawiliśmy się w inne miejsce, trochę bardziej na uboczu i bliżej sporych skał. W jednej z nich odbywała się impreza. Położyliśmy się spać około 22. Jutro Ateny, a więc bardzo intensywny dzień. Dziś przejechaliśmy 290 kilometrów.