Plan na poranek przedostatniego dnia wyprawy był taki, że pójdziemy zjeść jakieś śniadanie, a następnie za pomocą komunikacji miejskiej dostaniemy się na Cmentarz Łyczakowski. Na śniadanie większość ekipy wybrała popularne od jakiegoś czasu w mieście Lwowskie Croissanty. Pierwszy lokal z tej sieci pojawił się we Lwowie w 2015 roku, dziś jest ich aż 14. Ja postanowiłem tym razem zjeść kawałek pizzy sprzedawanej obok naszego hostelu (całkiem duży kawałek kosztuje 25 hrywien, czyli niecałe 3,5 zł).
Przejazd Marszrutką
Na Cmentarz Łyczakowski podjechaliśmy marszrutką, czyli niewielkim ukraińskim autobusem. Oprócz mnie i Kasi nikt nie miał okazji nimi jeszcze jeździć, a bez wątpienia jest to interesujące przeżycie. Marszrutki zazwyczaj są mocno wypchane ludźmi, a bilety kupuje się tak, że podaje się pieniądze do kierowcy. Często przez cały autobus przechodzą podawane między ludźmi spore kwoty pieniędzy (np. 200 hrywien, kiedy bilet kosztuje jedynie 4 hrywny, czyli około 60 groszy). Więcej o komunikacji miejskiej we Lwowie możecie przeczytać w naszym artykule na ten temat.
Cmentarz Łyczakowski
Dość szybko dotarliśmy na Cmentarz Łyczakowski. Jeden z najstarszych cmentarzy w Europie. Powstał w 1786 roku i mieści około 300 tysięcy grobów. Wiele z nich to prawdziwe dzieła sztuki. W przeciwieństwie do wielu innych cmentarzy niemal nie pojawiają się tu motywy czaszek czy piszczeli – bardzo dużo jest natomiast przedstawienia śmierci jako zasypiania.
Cmentarz Łyczakowski z pewnością ma swój klimat, według mnie „zepsuty” został jednak przez stawianie nowych nagrobków w okresie Ukraińskiej Socjalistycznej Republiki Radzieckiej wśród pięknych grobów z wcześniejszych okresów. Od Cmentarza Łyczakowskiego bardziej klimatyczny wydaje mi się cmentarz na wileńskiej Rossie, którego opis i zdjęcia możecie znaleźć tutaj.
Cmentarz Orląt Lwowskich
Bez wątpienia bardzo ważną część Cmentarza Łyczakowskiego stanowi cmentarz wojskowy Obrońców Lwowa lat 1918-1920. Obrońcy miasta potocznie nazywani są Orlętami, bo wielu z nich miało poniżej 17 lat, a wśród najmłodszych trafiali się 12 czy 13 latkowie. Najmłodszy z Orląt miał 9 lat. To właśnie z tego cmentarza w wyniku losowania przeniesiono do Warszawy szczątki nieznanego żołnierza, kiedy tworzono Grób Nieznanego Żołnierza.
Cmentarz w czasach II Rzeczypospolitej otoczony był należytą troską i czcią, po wojnie został jednak zdewastowany i popadał w ruinę. Odnowiony został w 2005 roku, jednak nadal jest obiektem sporu. Władze Lwowa blokowały długo powrót na swoje miejsce dwóch Lwów, które stały przed zniszczoną dziś kolumnadą. Lwy na swoich tarczach miały napisy „Zawsze wierny” „Tobie Polsko”. Lwy powróciły na cmentarz w 2015 roku, szybko jednak zostały zakryte pilśniowymi płytami pod pozorem remontu, który skończyć miał się w 2016 roku.
Więcej o Cmentarzu Orląt Lwowskich możecie przeczytać w osobnym, poświęconym mu artykule.
Popołudnie i wieczór
Z cmentarza część ekipy udała się do kościoła na mszę świętą. Kolejnym celem była wizyta na wzgórzu obok miasta – Wysokim Zamku, zwiedzaliśmy też między innymi niezwykle ciekawą Katedrę Ormiańską i inne zabytki Lwowa.
Wieczorem udaliśmy się na kolację do różnych miejsc, aby o 21 zebrać się pod Domem Legend (jeden z najpopularniejszych barów), gdzie miał odbyć się pokaz z użyciem ognia. Niestety pokaz długo się nie rozpoczynał, po około 20 minutach ze smoka znajdującego się na budynku został wystrzelony fajerwerek i wszystko się skończyło. Organizatorom chyba coś nie wyszło, bo ostatnim razem kiedy byliśmy we Lwowie był lepszy.
Spać poszliśmy dość wcześnie, bo część z nas już o 23 była w łóżkach, a godzinę później wszyscy spali jak susły. Jutro czeka nas ostatni dzień wyprawy i podróż, która uzależniona będzie od długości kolejki na granicy.