Jedenastego dnia podróży wstaliśmy około 7:00, na śniadanie przyrządziliśmy kaszę kuskus wraz ze złowionymi wczoraj dorszem i czerniakiem. Każdy z ekipy jadł czerniaka pierwszy raz i chyba wszyscy uznali, że jest to ryba lepsza od dorsza. Pogoda niestety nie napawała optymizmem, mimo iż nie padało to była duża mgła i wilgotność powietrza. Wyjechaliśmy około godziny 9:30 z nadzieją na szybkie znalezienie prysznica, ponieważ po czwartym dniu bezskutecznego szukania miejsca do umycia się odczuwaliśmy już spadek morali.
Około godziny 12:00 udało nam się znaleźć dość tani i dobry prysznic, kosztował 10 NOK (około 5 zł) za 6 minut ciepłej wody. Po około półtorej godziny wszyscy byli już wymyci i szczęśliwi. Korzystając z wolnej chwili, niektórzy zrobili również małe pranie.
Po drodze mijaliśmy mnóstwo pięknych krajobrazów i gór, niestety wiele z nich było spowite gęstą mgłą i chmurami przez co nie były widoczne w całej okazałości. W niektórych miejscach mgła była tak gęsta, że widoczność na poziomie 10 metrów skutecznie utrudniała nam jazdę.
Za cel dzienny przyjęliśmy dojechanie do okolic Narwiku, ponieważ droga E6, którą się poruszaliśmy wcześniej na 150 kilometrów wchodziła w ląd, a Michałowi bardzo zależało na rozbiciu obozowiska niedaleko fjordu, tak aby mógł wędkować.
Bardu Bygdetun
Po drodze zahaczyliśmy jeszcze o Bardu Bygdetun, czyli kompleks kilkunastu budynków, charakteryzujących się dachami porośniętymi trawą. Co prawda wcześniej spotykaliśmy przystanki czy inne budynki porośnięte na dachach trawą i mchem, nigdy jednak w takiej ilości i tak blisko siebie.
Nocleg
Obozowisko rozbiliśmy około godziny 20:40 na boisku wskazanym nam przez miejscowych, po przejechaniu 454 km. Na kolację przygotowaliśmy ryż z kurczakiem po chińsku (kurczaka zastąpiliśmy marchewką). Miejsce naszego noclegu świetnie nadawało się do gry we frisbee, które wzięliśmy ze sobą z Polski.
Co ciekawe okazało się, że około 300 metrów od naszego noclegu jest miejsce z rysunkami naskalnymi mającymi około 5 tysięcy lat (bardzo podobne do tych w Alcie). W przeciwieństwie do Alty rysunków jest tylko kilka i znajdują się na jednej skale – „odkrycie” ich było jednak ciekawym doświadczeniem.