Ten dzień rozpoczęliśmy wyjątkowo później niż inne, pobudka około godziny 9 była uzasadniona wczorajszą męczącą drogą i tym, że wszyscy spać położyli się grubo po północy. Rano obudziło nas mocne słońce, które o tej godzinie świeciło prawie tak mocno jak u nas w południe. Widok tego poranka (z punktu widzenia zegarka, bo słońcem nie ma się raczej co sugerować) był piękny.
Po zjedzeniu chińskich zupek na śniadanie ruszyliśmy w trasę z nadzieją, że uda nam się znaleźć jakąś stację z prysznicami (ostatni nasz prysznic miał miejsce 6 dnia podróży, u rodziny Finów, która nam go zaproponowała). Zaraz po wyjechaniu spotkaliśmy trójkę Włochów, którzy również T4 dotarli na Nordkapp.
Najdalej położona na północ droga w Europie – E69 niestety nie ma wokół siebie zbyt dobrej infrastruktury i rozbudowanej sieci stacji paliw – o prysznicu nie było więc na razie mowy.
Całą drogę towarzyszyły nam piękne widoki gór i fjordów wzdłuż których podążaliśmy. Po przejechaniu około 200 kilometrów dotarliśmy do kolejnego celu naszej podróży – Alty.
Alta
Alta słynie z liczących kilka tysięcy lat rysunków naskalnych, których podziwianie możliwe jest pod gołym niebem spacerując po trzech wyznaczonych ścieżkach liczących około 3 kilometrów. Muzeum w Alcie to jedno z najsłynniejszych miejsc, które chcieliśmy odwiedzić podczas tego tripu.
Część rysunków została uwydatniona przez pomalowanie ich na czerwono, przez co są dużo bardziej widoczne. Ekipa w większości te czerwone malunki uznała za lepsze, ponieważ są one bardziej podobne do oryginalnych i to właśnie ich zdjęcia znamy z podręczników historii.
Oprócz części muzeum pod gołym niebem, w środku znajduje się również część zamknięta. W podziemiach muzeum można zobaczyć m.in. wystawę wędkarstwa, która największe wrażenie wywarła na Michale. Uznał, że skoro dawniej mogli łowić tak prymitywnym sprzętem, to dziś tym bardziej spoczywa na nim obowiązek złowienia nam czegoś do jedzenia.
Nocleg
Po zwiedzeniu muzeum ruszyliśmy dalej w poszukiwaniu miejsca noclegowego. Tego dnia przejechaliśmy 259 kilometrów. Obóz rozbiliśmy około 30 kilometrów za Altą na dzikim campingu. Na kolację przygotowaliśmy bardzo dobre spaghetti z koncentratu pomidorowego i sosu z proszku.
Po kolacji i rozbiciu namiotów Michał poszedł na ryby – udało mu się złowić dwie wymiarowe sztuki (Dorsz i Sej), które po obraniu przez Tomka zostały przeznaczone na poranne śniadanie.