Ostatni dzień naszej podróży rozpoczęliśmy pobudką około godziny 9:00. No dobra, niektórzy rozpoczęli pobudką o tej porze, niektórzy zaś „umierali” jeszcze po wczoraj. Klaudia z rodzicami przygotowali dla nas pyszne śniadanie, które zjedliśmy ze smakiem. Domowy dżem jest jednak dużo lepszy od dżemu kupowanego w sklepie, a szczególnie od tego nabywanego przez nas w Norwegii a zrobionego (chyba) z cukru i czegoś o smaku truskawek. Około godziny 12:30 pożegnaliśmy Klaudię i jej rodzinę oraz ruszyliśmy w dalszą drogę w kierunku Wrocławia. Przed wyjazdem zrobiliśmy sobie oczywiście pamiątkowe zdjęcie i otrzymaliśmy od państwa Hajnosów skrzynkę domowej produkcji pomidorów różnych odmian.
Do Asi mieliśmy około 160 kilometrów, droga ciągnęła się jednak bardzo powoli ze względu na roboty drogowe i duży ruch. Pod sam koniec staliśmy dosyć długo we Wrocławskim korku.
U Asi
Do Asi dojechaliśmy około godziny 16:30, spotkaliśmy jej rodziców, którzy wyczekiwali na córkę już od jakiegoś czasu. Mama Asi przygotowała dla nas obiad, który zgodnie z wcześniejszymi wytycznymi Tomka przekazanymi przez Asię opierał się na pierogach i kotletach. Wśród Asi i Kasi największym powodzeniem cieszyła się jednak sałatka czyli coś, czego nie miały okazji jeść na wyprawie. Kasia od dwóch dni będąca na „detoksie od cukru” została też złamana przez pyszne Tiramisu, którego zjadła 3 kawałki.
Popołudnie upłynęło nam na miłych rozmowach z rodzicami Asi, opowiadaniu o naszych przygodach oraz czytaniu „kart postaci” i „Ballady o Michale”, które zostały stworzone podczas wyprawy. Rodzice Asi byli też kolejnymi osobami, po rodzicach Klaudii, które chwaliły naszego bloga i przygotowanie wyprawy – miło było oczywiście słyszeć takie słowa.
Ballada o Michale:
Nieopodal mego domu
Szedł Michał po kryjomu,
Znalazł półlitrową flaszkę
Więc wyciągnął swą menażkę
A w menażce była dziura
I wylałą się mikstura.
Nagle wyskoczyli zbóje
Jeden flaszkę wziąć próbuje!
Michał walczyć o swe musi,
Więc poleciał do mamusi.
Mama mówi: ,,Ty nicponiu!
Flaszkę wziąć tak po kryjomu?”
Michał płacze, Michał krzyczy:
Jedna flaszka się nie liczy!
Jedna flaszka to za mało!
Drugą dostać by się chciało!
Michał nie miał dużo czasu,
Wrócił więc szybko do lasu.
Wtem wykrzyknął w niebogłosy:
,,Na jajach w końcu mam włosy!
Jestem prawdziwym mężczyzną!
Nie będę świecił golizną!”
Wtem usłyszał szelest w krzakach,
Zbój szedł sobie na bosaka!
Szybko w twarzy zbója tego
Dojrzał pana Cejrowskiego
Ten zaprosił go do siebie:
,,U mnie będzie ci jak w niebie!”
Pojechali więc nad morze
„To powietrze ci pomoże”
I na wydmach tam ujrzeli
To, co dawno ujrzeć chcieli:
Rewelację na Bałtyku
Klaudię Hajnos na ręczniku!
Klaudia trochę się wkurzyła
-to nie o nich wciąż marzyła;
Nie Michała ujrzeć miała
Tylko swego Janka chciała!
Razem pójdą na Camino
Wielkim czynem tym zasłyną
Pożegnanie z Asią, Tomkiem i Michałem
We Wrocławiu zostawiliśmy całą trójkę (Asię, Tomka i Michała). Michał z Tomkiem mieli silną potrzebę wyjścia na imprezę, a Wrocław wydawał się im do tego idealnym miejscem. Która dziewczyna w końcu nie ulegnie opowieściom niestrudzonych podróżników, którzy wrócili właśnie z wyprawy na Koło Podbiegunowe gdzie musieli walczyć z białymi niedźwiedziami, przemierzać nieodkryte zakątki i bratać się z dzikimi plemionami czy poskramiać dzikie renifery? Rodzice Asi proponowali również nam abyśmy zostali na noc, wiedząc że mamy jednak przed sobą jeszcze 400 kilometrów i przejazd przez Kraków, w którym odbywają się Światowe Dni Młodzieży uznaliśmy, że lepiej będzie pokonać ten dystans nocą.
Dalsza droga
Wyjechaliśmy około godziny 20:30. Droga od Wrocławia do Krakowa dzięki autostradzie poszła bardzo sprawnie, noc sprawiła też, że nie doskwierał nam upał odczuwalny od kilku dni kiedy to zaczęliśmy zjeżdżać na południe. Za Krakowem około godziny 1:20 zabraliśmy ze sobą trójkę autostopowiczów – uczestników ŚDM z Francji zmierzających do miejsca swojego zamieszkania w Polsce.
Droga od Krakowa do Staszowa nie była już tak dobra jak autostrada. Zaczął również padać deszcz, który nieco nas spowalniał. Do Staszowa dotarliśmy o godzinie 3:15 w nocy, można więc powiedzieć że nasza wyprawa skończyła się już 27 dnia. Tego dnia przejechaliśmy 588 km.