Wstaliśmy parę minut po godzinie 7:00, aby zjeść na śniadanie, które podawane było od 7:30. Moja lekcja surfingu zaplanowana była na 10:30, wolałem więc zjeść trochę wcześniej. Po powrocie do pokoju, Kasia położyła się spać, a ja uznałem, że trochę popracuję, bo po południu mogę być mniej efektywny.
Kolejne marzenie zrealizowane!
O 10:15 wspólnie z Kasią zeszliśmy do recepcji hotelu, gdzie czekała na mnie pochodząca z Argentyny instruktorka. Kasia ostatecznie nie zdecydowała się wziąć udziału w lekcji w roli uczestnika, poszła więc jako obserwator, fotograf i operator. Ja sam trochę się bałem, bo w Internecie trochę naczytałem się, że pierwsze lekcje surfingu są dość trudne. Jedna dwugodzinna lekcja z wypożyczeniem sprzętu kosztowała mnie 26 euro.
O 10:30 byłem przebrany w piankę, w lekcji oprócz mnie brały udział jeszcze dwie osoby, dla których też był to pierwszy raz. Na początku wszystkie informacje dotyczące bezpieczeństwa oraz techniki zostały nam przekazane na plaży, tam też ćwiczyliśmy kładzenie się i wstawanie z deski „na sucho”.
Dziś fale były bardzo regularne i niewielkie, czyli idealne dla początkujących. W Peniche plaża jest piaszczysta i nie ma wystających skał, które również mogą być niebezpieczne. To jedno z najlepszych miejsc w Europie do tego, aby zacząć swoją przygodę z surfingiem. Po kilkunastu minutach teorii przyszedł czas wejść do wody.
Półtorej godziny w wodzie bardzo mnie wymęczyło, pierwsze próby kończyły się niepowodzeniem i upadkami do wody, ale mimo wszystko było to świetne przeżycie. Z czasem zacząłem łapać coraz więcej, jako pierwszy z kursantów wstałem z deski. Dla mnie najtrudniejszy był moment wejścia, a nie jak dla moich kolegów wstania z deski i utrzymania równowagi. Zdecydowanie mi się spodobało i koniecznie musimy wrócić tu na dłużej, aby poćwiczyć surfowanie przez przynajmniej tydzień.
Kasia, gdy zobaczyła jak wygląda lekcja, trochę żałowała, że stchórzyła i powiedziała, że następnym razem na pewno nie odpuści.
Praca i odpoczynek
Po powrocie z lekcji wziąłem prysznic i położyłem się na łóżku zajmując się raczej mniej produktywnymi rzeczami. W tym czasie Kasia zajmowała się intensywnie pracą. Mimo iż nie wydaje się, surfing jest dość męczący, a ja z czasem zaczynałem odczuwać bolące mięśnie.
Około 15:00 zrobiliśmy sobie przerwę, a właściwie to Kasia zrobiła, bo moja przerwa trwała już od powrotu i udaliśmy się samochodem do znajdującego się 2 km od hotelu Lidla. Po małych zakupach wróciliśmy do hotelu i robiliśmy dokładnie to, co wcześniej.
Wieczorem, korzystając z nieograniczonej ilości energii elektrycznej, obejrzeliśmy odcinek serialu, podczas którego Kasia zrobiła mi obiecany wczoraj masaż pleców. Czuje, że jutro mięśnie będą boleć mnie jeszcze bardziej. Spać położyliśmy się około północy.
Dziś przejechaliśmy 4 kilometry.