Eurotrip #15 Naddniestrze – ostatnia republika radziecka

Około 10:00 pożegnaliśmy się z naszym gospodarzem – księdzem Krzysztofem oraz księdzem Marcinem. Trzy dni, które razem spędziliśmy były dla nas niezwykłym doświadczeniem. Odbyliśmy podczas nich wiele ciekawych rozmów, dowiedzieliśmy się niejednej rzeczy o Mołdawii oraz zdobyliśmy wspólnie jej najwyższy szczyt. Możliwość poznawania nowych ludzi, których prawdopodobnie nigdy byśmy nie spotkali, to jeden z najważniejszych aspektów podróży. Bardzo cenimy sobie spotkania nie tylko z miejscowymi, ale również z Polakami mieszkającymi za granicą. Do dziś bardzo miło wspominamy spotkania z Miśkiem i jego żoną w Norwegii, z Anetą w Danii oraz Gabi i jej mężem w Macedonii. Teraz do tej listy doszedł również Krzysztof!

W kierunku kraju, który nie istnieje

Z Ungheni wyjechaliśmy w kierunku Kiszyniowa, naszym celem nie była jednak stolica Mołdawii, a stolica Naddniestrza. Naddniestrze, a właściwie Naddniestrzańska Republika Mołdawska, to państwo nieuznawane na arenie międzynarodowej, które dzięki rosyjskiej pomocy kontroluje jednak swoje terytorium i od 1992 roku jest w pełni niezależne od rządu mołdawskiego.

Naddniestrze ma około 200 kilometrów długości i od 6 do 30 kilometrów szerokości. Od końca XVIII wieku związane jest z Rosją (wcześniej  jego północna część znajdowała się w granicach Rzeczypospolitej). Stolica państwa – Tyraspol została założona w 1792 roku.

Wizyta w Naddniestrzu to punkt podróży, którego mocno się obawialiśmy. W Internecie czytaliśmy sporo negatywnych opinii o tym kraju, szczególnie jeśli ktoś wybierał się tam samochodem. Podobne odczucia miało również kilku naszych znajomych, którzy po wizycie w Naddniestrzu odradzali nam, aby tam jechać.

Przejście graniczne

Przejazd przez granicę to jeden z punktów, którego się obawialiśmy. Granica funkcjonuje teoretycznie jednostronnie, Mołdawia traktuje bowiem Naddniestrze jako integralną część swojego terytorium (nad którym de facto nie ma żadnej kontroli). Przed opuszczeniem jej strefy wpływów mieści się jednak znak stop i budka kontroli celnej oraz policja. Sprawdzane są tam również paszporty.

Przejście graniczne po stronie Naddniestrzańskiej wygląda trochę groźniej. W pierwszym punkcie znajduje się kilku żołnierzy z rosyjskimi flagami na mundurach, jeden z nich stoi przy wolno stojącym karabinie maszynowym, obok punktu znajduje się też wóz opancerzony oraz wykopane w ziemi doły z maskowaniem dla strzelców. Na tym etapie, kiedy zatrzymujemy się przed znakiem stop, żołnierz jedynie macha nam, abyśmy przejechali dalej.

Około 100 metrów dalej znajduje się kolejny punkt, w którym są trzy budki. Kontrola celna odbywa się szybko, pytania gdzie jedziemy, po co i na ile. Do kontroli paszportowej Kasia nawet nie musi wychodzić z samochodu. Wprowadzają nasze dane, dostajemy karteczki z datą kiedy najpóźniej możemy opuścić Naddniestrze, jesteśmy proszeni do punktu, gdzie zakupić można winietę.

W punkcie, starsza pani w mundurze bierze dokumenty, pyta się na ile jedziemy. Po sprawdzeniu dowodu mówi, że winieta kosztuje 5 euro i żeby poczekać w maszynie około 10 minut, a ona wszystko przyniesie. Po kilku minutach mamy w rękach już winietę i jesteśmy oficjalnie w Naddniestrzu. Cała procedura zajęła około 20 minut.

Ostatni członek Związku Radzieckiego

Do Tyraspola mamy około 20 kilometrów. Jedziemy wolno, aby nie narazić się na mandat lub ewentualną próbę wymuszenia łapówki. Nieliczne samochody też jadą dość wolno. Patrol policji spotykamy dopiero przy znaku wjazdowym do miasta, nie zatrzymują nas jednak.

Szybko docieramy do centrum, gdzie parkujemy na pustym parkingu przed ogromnym gmachem, przed którym na cokole stoi wysoka na kilka pięter rzeźba Lenina.

Robimy zdjęcia, podchodzimy do dużego budynku, też robimy mu zdjęcia. Za chwilę wychodzi ochroniarz i mówi, że nie można robić zdjęcia budynku, jedynie Lenina. Jest miły, nie chce sprawdzać aparatu ani nic z tych rzeczy.

Oddalamy się w kierunku widzianego czołgu oraz czegoś w rodzaju mauzoleum, według dat wydaje nam się, że pochowani są tu żołnierze, którzy zginęli w wojnie domowej z Mołdawią.

Idziemy dalej, mijamy wiele socrealistycznych budowli, jest tu również sporo symboli komunistycznych, takich jak sierp i młot, który znajduje się zresztą na fladze Naddniestrza.

Plastikowe pieniądze

Docieramy do kantoru, gdzie wymieniamy euro na lokalną walutę – rubla naddniestrzański. Niestety, w Internecie próżno szukać aktualnych kursów, jak się okazuje za 1 euro otrzymujemy 18,55 rubla. To dość dobry kurs. Po wstępnym zapoznaniu się z cenami części produktów wydaje mi się, że parytet siły nabywczej w Naddniestrzu jest wyższy niż w Mołdawii.

W kantorze za 10 euro dostaję 185,5 rubla, wszystko w banknotach. Słyszeliśmy wiele o zastępujących tu banknoty plastikowych żetonach. Napotkana na ulicy osoba mówi nam, aby iść do zielonego banku, tam nam powinni wymienić. Po chwili w banku, miła pani, przy której biurku wiszą pocztówki z Nowego Jorku, wymienia mi 50 rubli na kilka plastikowych odpowiedników banknotów.

Tyraspol

Idziemy dalej, oglądamy kolejne budynki. Widać, że Naddniestrze nadal tkwi w Związku Radzieckim, są tu jednak przebłyski nowoczesności: szklane nie pasujące do reszty budynki, mołdawska sieć pizzerii Andy’s Pizza czy człowiek ubrany w koszulkę oraz czapkę Atlanta Hawks.

Dużo rzeczy wygląda jednak jak z minionej epoki. Kiedy pierwszy raz pojechałem na Ukrainę, przypominała mi Polskę sprzed 15-20 lat. Nie wiem jak wyglądał nasz kraj 30-35 lat temu, ale myślę że znalazłoby się wiele podobieństw z dzisiejszym Naddniestrzem.

Po drodze mijamy jeszcze kilka ciekawostek. Kupujemy na ulicy kubek (0,4l) kwasu, za który płacimy 4 ruble (ok. 1 zł). Jest gorszy od tego mołdawskiego, ale jego cena jest niemal dwukrotnie niższa. Zatrzymujemy się też w czymś w rodzaju jadłodajni, aby coś zjeść. Za dwa kotlety z ziemniakami oraz trzy naleśniki płacimy 75 rubli (niecałe 20 zł). Wszystko jest odgrzewane w mikrofalówce, kotlety jak dla mnie są całkiem niezłe, gdyby były sprzedawane ciepło na pewno byłby o wiele lepsze. Naleśniki raczej nie podchodzą Kasi.

Wchodzimy jeszcze na pocztę, skąd wysyłamy kilka zakupionych na miejscu pocztówek. Pocztówki wykonane są na dość niskiej jakości papierze, mają jednak nietypowy wzór, na którym mieści się konny pomnik Aleksandra Suworowa, rosyjskiego generała, zbrodniarza wojennego oraz założyciela miasta.

Wieczór

Około 19:00 opuszczamy Naddniestrze. Przekraczamy znów to samo przejście, procedura po stronie Naddniestrzańskiej jest chyba jeszcze szybsza niż wcześniej. Tym razem, przy kontroli bagażu jesteśmy poproszeni o otworzenie jednego plecaka oraz jednej kosmetyczki. Całość zajmuje około 15 minut.

Po stronie Mołdawskiej trafiamy na dość niemiłego pana, który jest bardzo zdziwiony, kiedy mówimy, że przekraczaliśmy to przejście kilka godzin temu. Z budki wychodzi celnik, który sprawdzał nam paszporty wcześniej i zdaje się potwierdzać nasze słowa. Niemiły pan krzyczy na swojego podwładnego, nam oddaje dokumenty i każe jechać dalej. Przejeżdżamy jeszcze około 100 kilometrów, a nocleg znajdujemy gdy już się ściemniało, przy leśnej drodze, niedaleko szosy M14 w pobliżu klasztoru Adormirea Maicii Domnului. Tego dnia przejechaliśmy 315 kilometrów.

Komentarze

Komentarzy